poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 55

                                             *Oczami Mai*

Obudził nas płacz dziecka. Zamierzałam wstać, ale po chwili usłyszałam szept nad moim uchem:"
-Śpij kochanie, ja się tym zajmę.
A następnie pocałował mój policzek. Niall wstał, i podszedł do łóżeczka Jenny. Wziął ją na ręce, i zaniósł do kuchni. Kiedy zniknął za drzwiami, pomyślałam jak cudownie jest mieć takiego faceta jak ja. Jak bardzo muszę być wyjątkowa, albo on głupi, żeby się we mnie zakochać. Widziałam z jaką czułością, patrzy na dziecko, i na mnie, w tym wielkim nowym mieszkaniu. A to wszystko stracę, kiedy choroba wejdzie, że tak powiem na wyższy level. Jutro wizyta u lekarza. Spojrzałam po raz kolejny na Horana, kończył właśnie karmić małą, włożył ją do łóżka, i powrócił do mnie. Przytulił mnie, i wyszeptał "dobranoc" odpowiedziałam mu tym samym i zasnęłam.


                                                                 ***

Siedzę w poczekalni. Niall'a nie ma ponieważ pojechali do studia, nagrywać ich pierwszy singiel. Poprosiłam Perrie, z którą mam coraz lepsze kontakty by popilnowała małej.Podeszłam do okienka, a następnie do sali. Usiadłam na kozetce.
-I jak wyniki doktorze?
Mężczyzna spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
-Są gorsze niż myśleliśmy. Powinna pani zostać w szpitalu, ponieważ w każdej chwili może się pani coś stać.
-Ale czuję się dobrze, od kilku tygodni nic mi nie jest.
Pokręcił przecząco głową.
-Pani organizm jeszcze wytrzymuje, ale za niedługo może się to zmienić.
Teraz ja patrzyłam na niego pytająco.
-Co to oznacza?
-Pani umiera...
Tylko lekarz może oznajmić czyjąś śmierć, w tak zimny i bez uczuciowy sposób. Tylko...
-Pan mówi to w taki sposób, jakby pan miał to, za przeproszeniem, w dupie.
Patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Przepraszam, co? Pierwszy raz coś takiego słyszę!
-I dobrze! Wreszcie ktoś powiedział najwyraźniej to co myśli o panu, i tej całej "służbie zdrowia"
Chciał coś powiedzieć, ale wstałam, wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Po chwili wróciłam do gabinetu i położyłam kartkę z moim nowym adresem:
-To mój nowy adres, proszę wysłać wyniki. Do widzenia.

                                                          ***

Wróciłam do mieszkania. Zaparzyłam sobie herbatę, i zadzwoniłam do Perrie prosząc aby wróciły. Usiadłam na kanapie, przebrana w moje szare dresy, i wygodną bluzę Nialla. Włączyłam TV. Jak to umieram? W sumie to było oczywiste, że prędzej czy później tak będzie. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam Edwards drzwi i zaprosiłam do środka. Włożyłam śpiącą córeczkę do łóżka.
-I co była grzeczna?
Blondynka uśmiechnęła się
-Yhym.
Po chwili odezwała się
-I jak tam wyniki?
Posmutniałam.
-Ponoć umieram. Powoli...
Przytuliła mnie.
-Powinnaś mu powiedzieć.
-Zwariowałaś? Nie chce mu sprawić zawodu...
-Sprawisz mu większy ból okłamując go. Powiedz mu. Będzie przy tobie, przecież to wiesz.
Usiadłyśmy na kanapie
-Dobra zmieńmy temat. Co u ciebie i u Zayna?
-Dobrze, nawet bardzo dobrze.
-Cieszę się. Zayn to naprawdę fajny facet. Uwierz mi znam go bardzo dobrze.
-Byliście kiedyś razem?
To pytanie mnie kompletnie powaliło.
-Nie... to znaczy raz mnie pocałował, ale mieliśmy wtedy bodajże hm... 10 lat.
-I jak było?
Uderzyłam ją poduszka w głowę.
-Przestań. Nie pamiętam.
Na chwilę poprawił mi się humor, lecz potem znów pojawił się smutek. Perrie zauważyła to.
-Ej już przestań, nie umrzesz. Będziesz jeszcze żyła. Pójdziesz do szpitala i tam cię wyleczą.
-Nie pójdę tam rozumiesz?! Nie będę leżała bezczynnie, nie będę patrzyła jak wszyscy przychodzą do mnie i pokazują swój żal. Wolę spędzić ostatnie tygodnie życia, normalnie, niż przez 4 miesiące bez skutku się męczyć w szpitalu. Nie mogę tego sobie zrobić, nie mogę tego zrobić mu, żeby cierpiał...
Po minie Edwards widziałam że nie zamierza się kłócić.
-Zmienię program ok?
-Ok
Odpowiedziałam

                                                 *Oczami Perrie*

Wróciłam do domu. Na stole leżała komórka z dwoma wiadomościami. Pierwszy był od Mai:
 Proszę nie wygadaj się Niallowi. Ufam ci.

A drugi od Malika. Zapraszał, mnie na kolację. Ubrałam sukienkę, i jeansową kurtkę i wyszłam z domu. Pod drzwiami w samochodzie siedział już Zayn. Przywitałam go całusem w policzek.
-Coś nie tak?
Ciągle myślałam o Mai, więc pewnie to zauważył. Zastanawiałam się czy mu powiedzieć. W sumie nie pozwoliła się wygadać tylko Niallowi.
-Nie powinnam mówić, ale Maja ma problem, nie powiem jaki. Sam musisz się dowiedzieć jaki. Ja nie mogę. Tylko nie mów że to ja, i próbuj być jak najbardziej dyskretny.
Chłopak był zamyślony, ale widać że też zmartwiony.
-I mam jeszcze pytanie. Niall wrócił już do domu?
-Nie wraca.

Ode mnie: Ok kolejny rozdział. Jak myślicie czy Pezza dobrze zrobiła że powiedziała Zaynowi? I ogólnie czy się podobało. A i tak z innej beczki Irlandczyk ma nową fryzurę. Uważam że lepiej wyglądał ze starą ale liczy się charakter co nie? Macie zdjęcie, ja nadal go kocham i nadal jest dla mnie najprzystojniejszym facetem na świecie :))

                             

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdzial 54

                                                      *Oczami Nialla*

Dzisiaj, wracaliśmy do domu. Naszą trójką. Chłopcy specjalnie pojechali po wózek, dla Jenny(tak nazwaliśmy naszą córkę, na jej cześć). Zamówiliśmy, taksówkę i pojechaliśmy do Mullingar. Wyszliśmy z samochodu, włożyliśmy małą do wózeczka. Otworzyliśmy drzwi do domu. Wchodziłem pierwszy z wózkiem. Rodzice siedzieli, na kanapie oglądając telewizję.
-Patrzcie co dostałem!
Spojrzeli na mnie.
-A to nie Maja powinna dostać wózek?
Spytała moja mama.
-Nie to! To
Odwróciłem mały pojazd w ich stronę, w którym ich wnuczka spała, i uśmiechała się.
-Bobby wstawaj! Zobacz przywieźli mi wnuczkę.
-Nam wnuczkę, Maura nie bądź egoistką.
Poczułem, jak Maja oplata mi ręce wokół szyi
-Dzień dobry
Przywitała się.
-Jak ją nazwaliście?
-Jenny.
Uśmiechnęła się, i musnęła palcem  policzek córeczki.
-Śliczna, a jaka podobna do ojca i do ciebie.
-Wiem. Moglibyście się przez godzinę, albo trochę więcej zająć się naszym skarbem. Nie przygotowaliśmy się na to za bardzo.
Pokiwali potakująco głowami. Ponownie wyszliśmy z domu.

                                                        ***

Byliśmy w sklepie meblowym. Oglądaliśmy meble. Usłyszałem głos Zayna za sobą. Odwróciłem się. Był tam z jakąś dziewczyną, którą obejmował w pasie. Podeszli do nas.
-Cześć.
Przywitali się oboje.
-Cześć
Odpowiedzieliśmy. Po chwili dziewczyna zwróciła się do Mai.
-Maja? Pamiętasz mnie,, spotkałyśmy się w szpitalu, niedawno. Wtedy jak szłaś coś wyjaśnić, tą chorobę czy coś.
Zastanwiałem się o jaką chorobę jej chodzi. Co znowu chciała przede mna zataić.
-Maja? Chcesz mi coś powiedzieć? Jaką chorobę?
-Nic, to znaczy spotkałyśmy się w szpitalu, ale to były zwykłe badania. Perrie prawda?
Perrie się uśmiechnęła. Stwierdziłem, że nie warto się kłócić w sklepie. Postanowiłem zmienić temat.
-Jesteście razem?
-Tak. Od niedawna.
Odpowiedział Malik.
-W sumie poznaliśmy się dziwnie. On wylał na mnie shake.
Zaśmialiśmy się.
-Taa to było głupie, ale gdyby nie to byś mnie nie poznała c'nie?
-No w sumie...Po co tu jesteście?
-Szukamy łóżeczka dla małej. '
Odpowiedziała Maja.
-Pomóc wam?
-Jasne.
Zaczęliśmy szukać. W końcu wybraliśmy wyglądający na wygodny model.
-Ten bierzemy?
-Yhym.
-To do kasy.
Poszliśmy w czwórkę, Malik z Edwards kupili jakieś lampki.
-A Horan, szykuj się na odwiedziny, przyjdziemy z chłopakami   oblać to że jesteśmy wujkami, więc kup jakieś dobre winko.
-Załatwione.

                                              *Oczami Mai*

Byliśmy znowu w taksówce. Czekałam już tylko kiedy zacznie mnie bombardować pytaniami. Wiedziałam, że nie wytrzyma nie wypytując.
-Chciałaś mi coś powiedzieć.
-Nie, nie mam ci nic do powiedzenia.
-Dlaczego,  mi nie powiedziałaś o pójściu do szpitala "coś wyjaśnić?
-Powiedziałam, nie mam nic ci do powiedzenia.
-Co jest nie tak z twoim zdrowiem?
-Nic
Znowu skłamałam.
-Co się z tobą dzieje dziewczyno?
-Nic
-Zmienisz wreszcie płytę?
-Ale nie mam ci nic do wyznania, to co zwykle, poszłam do lekarza na zwykłe badania.
-A co wyjaśniałaś?
-Nic, człowieku daj żyć.
Chłopak odwrócił głowę, do szyby. Ciężko wzdychnął. Poczułam się, źle, ale byłoby jeszcze gorzej gdybym powiedziała mu prawdę.
-Aż tak mi nie ufasz?
Powiedział smutnym tonem. Miałam ochotę go przytulić, ale wydawało mi się to niestosowne. Odwróciłam się, w odwrotną stronę do niego. Milczałam.
-Nawet nie chcesz mi odpowiedzieć, na tak proste pytanie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, ono jest trudne do odpowiedzenia.
Czekałam na reakcję, ale on tylko prychnął. Znowu wszystko spieprzyłam. Ale czego miałabym się spodziewać, cokolwiek bym nie powiedziała bym go zraniła, nie ważne już w jaki sposób....

                                                     ***
*Tydzień później*

Od naszej ostatniej kłótnij Niall, chodził przygnębiony. Często gdzieś wychodził, i wracał późno, a kiedy próbowałam się do niego przytulić, nie odwzajemniał tego. Poświęcał się teraz, tylko małej. Tęskniłam za nim, i zauważyłam, że to co powiedziałam, miało większą wagę niż sobie wyobrażałam.
Leżałam na łóżku obok Jenny, malutka spała. Usłyszałam pukanie do pokoju.
-Proszę.
Powiedziałam. Do pokoju weszła Maura. Usiadła obok mnie, spojrzała na wnuczkę. Poczułam jej rękę na ramieniu.
-Martwię się o was.
Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem.
-Wszystkorobi się coraz cięższe. Wszystko się psuje. Tęsknię za nim. Był jedyną osobą której na mnie zależało, a teraz mnie nienawidzi, a to wszystko przez jedną kłótnie.
-Nam na tobie zależy. Nam wszystkim, mnie, Bobbiemu, twoim przyjaciołom.
-Już mnie nie potrzebuje, nie kocha mnie.
Płakałam jej na ramieniu.
-Nie prawda. On cię kocha.
-Nie ma do mnie zaufania. W ogóle czym jest zaufanie, jeśli nie tylko wiarą we wszystkie kłamstwe, wymawiane przez osobę.
-Spójrz na drzewo, przez tyle lat rośnie, robi się silne, mocne, ale wystarczy jedna chwila, by zostało zniszczone. Może zostać spalone, byle wiatr może je przewrócić, zostanie ścięte. To tylko chwila, moment i wszystko się niszczy. Tak samo jest z zaufaniem. Jedno słowo, gest, a wszystko ginie. Ale musisz pamiętać, że nawet obumarłe, złamane drzewo daje schronienie, dom  zwierzętom, i dzięki niemu żyją.
Mówiła tak pięknie, tak prawdziwie, jak poetka. To było cudowne, nigdy wcześniej nie słyszałam od kogoś takich mądrych słów. Wiedziałam już po kim Niall, był taki mądry i kochany.
-Dziękuję. To było piękne.
-To była prawda. Więc się nie załamuj, tylko idź do niego i powiedz mu, że go kochasz albo nie! Nie trzymaj go w niepewności.
-Gdzie on jest. W samochodzie, czeka na was.
-C-co? On czeka na mnie? Po to tu przyszłaś?
Pokiwała głową.
-Prosił mnie o to. Ma dla was niespodziankę. Weź małą, i idź.
Przytuliłam ją.
                                                          ***

Weszłam do samochodu z Jenny. Przytuliłam chłopaka.
-Tęsknię za tobą. Proszę, nie ignoruj mnie. Przepraszam, za tamto, Nie zamierzałam cię zranić. Teraz przez to oboje cierpimy. Kocham cię, kocham cię najbardziej na świecie
Płakałam. Pogłaskał mnie po włosach,
-Też cię kocham, chciałem tylko ochłonąć, przepraszam, że byłem zimny.
-Dlaczego tak często wychodziłeś, i nie mówiłeś mi gdzie?
-Zaraz zobaczysz.
Uśmiechnął się zawiadiacko. Córeczka zaczęła płakać.
-Wezmę ją.
Posadziłam ją sobie na kolanach. Tatuś pokiwał jej. Ruszył samochodem. Jechaliśmy długo. Ponad 4 godziny.
-Po co jedziemy tak długo? Zaraz będziemy w Londynie.
-Mamy tam być.
-Kolejna domówka z chłopakami, tym razem u kogo?
-Nie zaraz będziemy.
Zatrzymaliśmy się przy, wielkim apartamentowcu. Niall wyszedł z samochodu i oczekiwał, że zrobię to samo. Wziął córkę na ręce.
-No wchodź na co czekasz.
Weszliśmy do budynku, a następnie do windy.
-Wciśnij 30.
Wykonałam polecenie. Zatrzymaliśmy się, na wielkim korytarzu.
-Nadal nie rozumiem po co mnie tu przyprowadziłeś.
Podeszliśmy do drzwi. Wyjął z kieszeni klucz, i otworzył drzwi. Apartament był cudowny. Horan stanął obok mnie.
-Podoba się?
-Bardzo.
-Od teraz jest nasz. Nasze miejsce na ziemi.
Przytuliłam go.
-Dziękuję, Jesteś najlepszym chłopakiem i ojcem na Ziemi.
-Chcesz zobaczyć sypialnie?
-Yhym.
Pociągnął mnie za rękę.
-Upuścisz mi dziecko!
-Nie, jestem silny.
Chwycił mnie i zarzucił sobie na ramie, jak ręcznik. Klepałam go po ramieniu, a malutka się uśmiechała.
Weszliśmy do wielkiej sypialni. Rzucił mnie na łóżko, a Jenny włożył do kołyski. Położył się obok mnie na łóżku, i całował po szyi.
-A tutaj będziemy sami. Nikt, nawet mój ojciec, nie będzie nam przeszkadzał.
-To miejsce jest jak z bajki. Kiedy się wprowadzamy.
-To była nasza wprowadzka.
-Jak to?
-Nie zauważyłaś, że stopniowo ilość ciuchów się zmniejszała?
Zeszłam z łóżka, i usłyszałam tylko jak Niall protestuje,  otworzyłam szafę, rzeczywiście była tam większość moich rzeczy. Wróciłam do niego. Poczułam delikatny dotyk, ręki na mojej nodze, ust na szyi.
-Jesteś niesamowity
-Miło mi to słyszeć.
Położył mnie wyżej na łóżku. Kontunuował
-Niall mała śpi.
-No właśnie śpi.

Ode mnie: Dzisiaj długo ale to dlatego, że next będzie dopiero po feriach. Mam nadzieję że się spodoba.



wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 53

    Finał X Factora.                             
                                                   *Oczami Nialla*

Dzisiaj finał. O Boże... Patrzyłem na chłopców. Cali bladzi, przestraszeni ale szczęśliwi. Tyle wspaniałycj rzeczy się tu wydarzyło, tylu wspaniałych ludzi poznaliśmi, tyle video diary, będę za tym tęsknił. Za wszystkimi. Ale na pewno zespół się nie rospadnie. Tego jesteśmy pewni. Piosenki przygotowane.Wszystko.
-Jak tam chłopcy? Czujecie stres?
Spytałem. Pokiwali głowami. Usłyszeliśmy głos prezentera.
-One Direction!
Weszliśmy na scenę. Śpiewaliśmy.
Po wszystkich występach czekaliśmy na wyniki. Serca biły mocno. \
-A zwycięscą bądź zwycięscami są lub jest....
Cisza.
-Rebbeca!
Załamanie. Koniec nadzieji na wygraną. Trzecie miejsce. To był koniec tej cudownej muzycznej przygody. Wszycy płakaliśmy. Wszyscy tylko nie Lou. Patrzył tylko smutny. Ale on był starszy. Przytuliliśmy się. Nasze rodziny podeszły, zaczęły nasz pocieszać. Poczułem na swojej szyi, ręce Mai.
-Tak mi przykro kochanie, byłam pewna, że wygracie.
Dziewczyna, wtulała się we mnie, a ja cieszyłem się, że ją widzę. Tylko te szczęście jednak nie zapełniło pustki, przegranej w X Factorze. Usłyszałem za sobą głos Simona. Iskierka nadziei zapaliła się na nowo. Wziął nas do małego pomieszczenia.
-Postanowiłem, że dam wam szansę. Widzę w was, talent, potencjał, a dziewczyny was uwielbiają. Pytanie tylko czy chcecie, podpisać kontrakt płytowy z Modest?
Nie wierzyliśmy w to co słyszeliśmy.
-Co?! Jasne.
Odpowiedzieliśmy. Wyjął z kieszeni zwinięty papier. Był to kontrakt. Na szybko podpisaliśmy. To był początek kariery. Wyszliśmy  statmtąd. Teraz to ja objąłem Maję. Opowiedziałem jej o wszystkim. Jak te pięć minut, zmieni nasze życie. Nagle chwyciła się za brzuch.
-Niall, pomocy. Jedziemy do szpitala.
Zbladłem. Stałem bez ruchu. Nie wiedziałem co robić.
-Rusz dupę! Dzwoń.
Poszłem po Tomlinsona. Jako jedyny miał prawo jazdy. Weszliśmy do jego auta. Ja, Maja i zespół. Chcieli być koniecznie przy nas.
\
                                               *Oczami Zayna*

Byliśmy w szpitalu. Tyle emocji w jeden dzień. Masakra. Patrzyliśmy na Horana jak, siedzi na ławce, i martwi się. Usiadłem obok niego. Chciałem dodać mu otuchy.
-Ej, stary będę wujkiem.
-Tiaa. Myślisz, że będę dobrym ojcem?
Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
-Nie widziałem cię nigdy przy dziecku. Ale wyglądasz na odpowiedzialnego.
Uśmiechnął się. Czekaliśmy już tylko, aż będziemy mogli zobaczyć Maję na sali.
*Godzinę później*
Weszliśmy na salę. Maja opierała się o oparcie łóżka. Twarz miała zmęczoną. Niall usiadł obok niej na łóżku. Chwycił jej ręce i pocałował.

                                            *Oczami Nialla*

-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
Spytałem, widząc jej uśmiechającą się postać.
-Bywało gorzej.
Odparła. Siedziałem obok niej, i trzymałem jej ręce.
-Przytul mnie.
Wyciągnęła  ręce w moją stronę. Przytuliłem ją, i pocałowałem w czoło.
-Tęskniłam za tobą. Bardzo.
-Kocham cię.
Odkleiła się ode mnie. Pielęgniarka weszła do sali. W rękach trzymała małe zawiniątko. Podała ją dziewczynie.
-Mogę?
Spytałem. Podała mi ją. Maleńka spała, ale gdy ją wziąłem momentalnie zaczęła płakać. Chłopcy patrzyli na nią zza mojego ramienia.
-Ej! To moja córka.
Patrzyłem w jej oczy. Zauważyłem w nich coś...coś Irlandzkiego. Ona miała mój kolor oczy. Ona była moja... Siedziałem jak osłupiony.
-Chłopcy możecie na chwilę wyjść?
-Dopiero co zostałem wujkiem, a już mnie wyganiają. Co za ludzie.
Męczył Lou. Wyszli.
-Maja, ona...ona ma moje oczy.
-To nie możliwe.
Powiedziała zawiedziona.
-Spójrz.
Pokazałem jej, ją. Uśmiechnęła się.
-Ona jest moja, taka śliczna. Urocza.
-Taka jak tatuś.
-Tak.
-Dobra, możesz już iść po idiotów.
Wyszedłem z sali i wróciłem z zespołem. Zayn patrzył na moje, dziewczynki.
-Generalnie, mógłbyś poinformować swoich rodziców.
Powiedział.
-Nie, zrobimy im niespodziankę. Czekaj zadzwonię.
-Hej mamo.
Usłyszałem jej głos w telefonie.
-Cześć, gzie jesteście.
-Zatrzymaliśmy się w hotelu, chcemy kilka dni spędzić wspólnie. Wiesz sam na sam.
-Aha, dobra.
-Pa
-Pa

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 52

                                                      *Oczami Mai*

Obudziły mnie poczucie ciepłych pocałunków na szyi. Odruchowo, odwróciłam rękę za siebie. Usłyszałąm za sobą jęk. Odwróciłam się. Był tam Niall
-Tak się dziękuje za miłość. Za taką to podziękuję.
-Skąd. Co skąd ty się tu wziąłeś?
-Wróciłem w nocy. Nie chciałem cię budzić.
-Więc robisz to teraz.
Spojrzał na mnie poirytowany. Przybliżył się do mnie i objął  mnie.
-Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też.
Ohh... dlaczego ja go tak kocham , dlaczego będzie mi tak trudno go opuścić.  Wstałam. Chłopak chwycił mnie za rękę.
-O nie, dzisiaj zostajesz ze mną. Cały dzień przeleżymy. Cudowna niedziela. Taaak.
Uśmiechał się do mnie.
-Przykro mi jestem głodna.
-Cały tydzień żarłaś, teraz jesteś dla mnie.
-Odmawiasz jedzenia też dziecku.
-Zaraz ktoś przyjdzie z tacą. Spokojnie załatwię to.
-Ale...
-Żadnych ale, jutro mnie nie będzie, bo znowu wyjeżdżam tym razem prawdopodobnie na dłużej.
Wróciłam do łóżka. Pocałował mnie, a do pokoju wszedł jego tata.
-Zawsze w tym jednym momencie. Kuźwa, nie możecie mieć innego wyczucia?
Wychodził. Niall go zatrzymał.
-Skoro już tu jesteś przynieś nam śniadanie.
Bobby stał oszołomiony w drzwiach.
-Chyba ci się w dupie poprzewracało. Sam po to pójdziesz.
Potem zwrócił się do mnie.
-Ty sobie możesz poleżeć. Niall pokaże jakim jest gentelmenem. Prawda?
-Tiaa.
Po chwili wrócił z tacą kanapek.

                                                 ***

Dzisiaj Niall znwou wyjeżdżał. Pożegnałam go. Wiedziałam że tym razem będziemy mogli się co tydzień widzieć. Przytuliłam go na pożegnanie. To było wszystko co zrobiłam. Chciałam już stąd pójść. Nie miałam zamiaru patrzeć w jego niebieskie tęczówki. Odeszłam.

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 51

                                                     *Oczami Mai*

Chwyciłam kopertę do dłoni. Przeczytałam zawartość. Czułam jak serce zaczyna bić szybciej, a kolana miękną, a po policzkach spływają strumienie łez, smutku, starchu, i obawy co na to powie Niall....


  Pani Maja Dare proszona jest o jak najszybsze pojawienie się w szpialu. Wykryto u pani raka serca. Nie jest wiadome jeszcze jakiego stopnia. 

Osunęłam się na ścianie, i usiadłam na ziemi. Uderzałam głową w ścianę. Już wszystko zaczęło się tak dobrze układać. Mieliśmy być szczęśliwi. Razem na zawsze. Jednak on o niczym nie może się  dowiedzieć. Przecież zawsze jest możliwość, że wystarczą tabletki, i o niczym nie będzie musiał wiedzieć. Ale jeśli nie? Na pewno nie będę się leczyć to oznaczałoby, że musiałabym powiedzieć o tym  Niallowi. Nie to nie wchodzi w grę. Wytarłam oczy od łez, jednak nonstop nadchodziły nowe. Kolejna katastrofa w moim życiu, ale w tej nikt nie mógł mi pomóc. A możeby tak to wszystko zakończyć. Zakończyć to parszywe życie, pełne niepowodzeń, pełne przykrości. Nie, nie mogłam tego zrobić. Nie teraz jestem w ciąży, do tego w jego mieszkaniu. Zniszyczyłabym mu życie, co by pomyślał gdyby zobaczył moje martwe ciało na podłodze.
                                                           ***
Siedziałam na korytarzu w szpitalu. Obok mnie siedziała blondynka, o niebieskich oczach. W ręku trzymała kartkę. po chwili się do mnie odezwała. Nie miałam ochoty z nikim teraz rozmawiać.
-Hej, co tutaj robisz?
-Nic, muszę tu być. Stwierdzono u mnie chorobę. Z resztą nie chce o tym rozmawiać.
Poklepała mnie po ramieniu.
-Nie martw się wszystko będzie dobrze. Don't worry be happy.
-Łatwo ci mówić. Nie u Ciebie stwierdzono raka.
-Raka? Oh.. kochana tak mi cię żal.
Powiedziała ze smutkiem.
-Dobra nie ważne, a co z tobą?
Chciałam przestać rozmawiać na ten temat. Nie leżał mi.
-Nic tylko chciałam wiedzieć co z moim węchem. Bo urodziałam się bez niego. Ale da  się z tym żyć. Z tobą niestety z tobą jest gorzej. Widzę, że jest nawet gorzej niż myślałam, jesteś... w ciąży.
Spojrzała na mój brzuch.
-Tak. Jestem Maja.
Wyciągnęłam do niej rękę.
-A ja Perrie. A ojciec dziecka wie?
-Nie, i się nie dowie.
Mówiłam i o Arturze i o Niallu. Żaden nie będzie wiedział.
-Widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać.
Pokiwałam głową. Zobaczyłam lekarza wychodzącego z sali i wołającego moje imię.
-Muszę już iść.
Pożegnałam ją. Usiadłam na kozetce u lekarza. Badał mnie.
-Trzeba będzie zrobić prześwietlenie.
Pokiwałam głową. Chwilę później było zrobione. Lekarz zaczął patrzeć na zdjęcia.
-Trzeba będzie poczekać dwa miesiące zanim sie wszystkiego dowiemy.
-To pan nie jest w stanie powiedzieć zo mi jest teraz?
-Niestety nie, jestem lekarzem od robienia zdjęć, prześwietleń, osoba od ekspertyz ma dwumiesięczny urlop. Przykro mi.
Byłam wściekła.
-Co?! Za dwa miesiące mogę już nie żyć. Co z pana za lekarz.
Wyszłam na maksa wkurzona z gabinetu. Łzy zaczęły napływać do oczu. Co miałam niby teraz zrobić. Czekać aż umrę.  Najwyraźniej tylko tyle mi zostało. Spojrzałam na telefon. 5 nieodebranych połączeń od Nialla. Nie miałam najmniejszego zamiaru z nim teraz rozmawiać. Momentalnie wyczułby że coś jest nie tak. Dzwonił jeszcze raz. Rozłączyłam się. Zaczął wysyłać mi Sms-y. Czemu on nie może zrozumieć że nie chcę z nim rozmawiać. Usłyszałam dzwonek teraz dzwonił Zayn. Odebrałam. Usłyszałam wściekły głos Horana.
-A od Zayna to odbierzesz!
Nie mówił swoim zabawnie zazdrosnym tonem.
-Nie chcę teraz z wami rozmawiać, z resztą nie będę się tłumaczyła.
Powiedziałam.
-Co się dzieje?
-Nic, Nie ważne. Jestem zmęczona. Baw się dobrze kocham cię pa!
-Stój. Co się dzieje?
-Dobrego występu na pewno sobie poradzicie.
-Ale..
-Pa!
Potrzebowałam go teraz, ale nie chciałam z nim rozmawiać. Nie rozumiałam sama siebie. Wystarczyło by mi tylko poczuć jego zapach. Wróciłam do domu, i wyjęłam jego koszulkę z szafy. Przytuliłam się, zaczęłam płakać, a potem zasnęłam.\

                                                *Oczami Nialla*

Od czasu rozmowy z Mają, ciągle tylko o tym myślałem. Bałem się, że coś się stało i zrobi coś głupiego. Ubrałem się, byłem ciągle zestresowany. Tym bardziej, że za chwilę mamy występ.  Usłyszałem głos prezentera, że mamy wejść. Chłopacy stresowali się tak samo jak ja. Tylko moim głównym zmartwieniem jest Maja. Staliśmy przed jury. Uśmiechali się do nas.  Zaczęliśmy śpiewać. Poszło świetnie


There's nothing left I used to cry, 
My conversation has run dry, 
That's what's goin' on, 
Nothing's fine. I'm torn...
I'm all out of faith, 
This is how I feel, 
I'm cold and I'm shamed, 
Lying naked on the floor.
Illusion never changed, 
Into something real. 
I'm wide awake and I can see the perfect sky is torn, 
You're a little late, I'm already torn...


Poszło świetnie, bylismy z siebie dumnie. Przez kilka kolejnych minut byłem głuchy z szoku. Chwilę później chłopcy zaczęli skakać. Przeszliśmy!!!!

Ode mnie: Dobra koneic rozdziału, jakie uczucia po liście Mai? Hm... szczerze miałąm zupełnie inny plan dotyczące bloga, ale to co napisałam było impulsem i niszczy mi kompletnie plany tego jak dalsza historia miała  wyglądać ale cóż. You only life once. Dobra idę siema niedługo kolejny.






wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 50

                                              *Oczami Nialla*

Kolejny wyjazd X Factora. Tym razem do Hiszpanii, do domów jurorów. Najgorsze w X Factorze?
Nie mogę być z rodziną. Z Mają. I do tego to całe pakowanie.... Boże. Ale taka jest cena marzeń. Pojechaliśmy na lotnisko. Przywitaliśmy się z chłopakami wielkim, wspólnym misiem.  Maja podeszła do Zayna i przytuliła go. Oczywiście poczułem się trochę zazdrosny. Ale taki już jestem. Czekaliśmy na resztę uczestników. Przed wyjazdem dostaliśmy kartkę z piosenką którą mieliśmy zaśpiewać. Była to piosenka Torn. Słyszałem ją tylko kilka pare razy. Ale znałęm trochę tekstu i melodię., czyli nie było aż tak źle. Moja dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła mnie.
-Tylko nie podrywaj mi tam jakiś lasek jasne?!
Uśmiechnąłem się. Uwielbiałem kiedy była zazdrosna.
-Jesteś taka słodka kiedy jesteś zazdrosna. Można trochę częściej?
-Nie długo będę bardziej, ale najpierw musi ci się kariera rozkręcić. W każdym razie pamiętał jesteś mój. Tylko mój.
Pogroziła palcem. Pocałowałem ją. Uśmiechnęła się.
-A teraz zejdź mi z oczu i nie wracaj, zanim się nie dostaniecie do półfinałów.
-Kocham cię. Pa
-Ja ciebie bardziej, a teraz do samolotu.
Podeszła do Malika.
-A ty mi go tam pilnuj.
Pokazał palcem na swój policzek. Pocałowała go.
-Czyli będę go pilnował.
Podszedłem do niego.
-O nie stary! Ona jest moja!
-Wiem. Ale jest też Moją przyjaciółką. Czaisz?
Powiedział z naciskiem  na Moja. Następnie sie uśmiechnął. Weszliśmy do samolotu. Siedem godzin lotu. Co ja będę robił przez siedem godzin. Miałem nadzieję, że nie będę się aż tak nudził. Spojrzałem ostatni raz na lotnisko. Pokiwałem rodzinie i Mai. Wystartowaliśmy. Siedziałem między Harrym, a Louisem. Obok Stylesa, siedział Payne i Malik. Włączyłem tableta i szukałem filmów. Obejrzałem "Piłę". Trwała tylko 3 godziny. Usnąłem.
Poczułem szturchanie.
-Niall, Nialler, jesteśmy.
-C-co?
Przebudziłem się. Patrzyłem w oczy Liamowi. Uśmiechnął się.
-Stary wstawaj.
Na lotnisku w Hiszpanii czekały limuzyny. Dla nas. Pierwszy raz będę jechał limuzyną. Jakie emocje. Zaśmiałem się. Całym zespołem wsiedliśmy do naszej. Ten wyjazd do Harrego bardzo nas do siebie zbliżył. Szczególnie Louisa i Harego. Ale odkryliśmy swoje dziwne cechy. Okazało się że Loczek ma nawyk chodzenia nago po domu. To było najdziwniejsze. Taaak.
Rozpakowaliśmy się w naszym tymczasowym mieszkaniu. Jest najwięcej a dostaliśmy najgorszy, najmniejszy pokój jaki był w domu. Tommo od razu  jak wszedł do pokoju rzucił rzeczy na ziemię, i walnął się na łóżko.
Z takim bałaganiarzem będzie trudno.

                                                *Oczami Mai*

Znowu zostałam sama. Ale nie obwiniałam go o to. To było jego marzenie. Ja nie mam marzeń. Chciałabym tylko cofnąć czas. Tylko o to. Pozmieniałabym niektóre rzeczy, i Jenny ciągle by żyła, ja nie byłabym w ciąży. To wszystko byłoby łatwiejsze. Niestety to tylko marzenia. ,Maura weszła do pokoju.  Podała mi kopertę. Była od lekarza.
-To do ciebie.
-Dziękuję.
Chwyciłam kopertę do dłoni. Przeczytałam zawartość. Czułam jak serce zaczyna bić szybciej, a kolana miękną, a po policzkach spływają strumienie łez, smutku, starchu, i obawy co na to powie Niall....

Ode mnie": Dzisiaj krótko wiem,ale nie miałam za dużo czasu. I jak zakończenie. Macie jakieś podejrzenia?
Obiecuję że następnego dodam jak tylko będę mogłą a teraz ruszcie swoje mózgownice i myślcie nad zakończeniem

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 49

Ode mnie: Dzisiaj połowa posta będzie w Bradford. Tak wiem cieszycie się(powiedziała ironicznie)
Od razu mówię jeżeli wiecie jak ma na imię mama Mai to bardzo mi przykro bo ja zapomniałam,ale jeżeli tego nie napisałam to dobrze. W każdym bądź razie przyjmijmy że ona ma na imię Jade. Ok? Tak czy tak musicie się zgodzić. Za wszelkie niedogodności sorcia.

                                             *Oczami Jade*


Dostałam listy. Usiadłam przy stole, i sprawdzałam od kogo przyszły.Jedno było od mojej córki. Niewdzięcznica. Otworzyłam z ciekawości. Zaczęłam czytać.

                                         Droga Mamo!

Wiem, że jest szansa, że nawet tego listu nie przeczytasz, mimo to spróbuję. Chcę żebyś wiedziała, że będziesz babcią. Wiem nie powiedziałam Ci tego, ale stwierdziłam, że tak będzie lepiej.Nic Ci to nie zrobi, ponieważ nigdy nawet pewnie nie chciałabyś żebyś była babcią. Pewnie uważasz , że jestem tępą puszczającą się dziewczyną, ale to nie była moja wina. Mieszkam z Niallem w Mullingar u jego rodziców. To mili ludzie. Mam nadzieję, że nie jestem już utrudnieniem którym ciągle byłam i za który mnie uważałaś. Może teraz przynajmniej ci nie przeszkadzam i możesz spokojnie wypić swoje piwo.  Choć jest szansa że ktoś jeszcze cię zechce i ułożysz sobie życie, beze mnie, i bez taty. Jednak mimo, wszystkich złych chwil w których mi nie pomogłaś życzę ci jak najlepiej.
                                Maja.
Zgniotłam ten list   i wyrzuciłam do śmieci.  Nie wierzyłam, że ona to wszystko widziała w takim świetle. Uważała mnie za pijaczkę. Chwyciłam kolejne piwo. Myślałam o wszystkich latach po odejściu jej ojca, jak stałam się tym czym jestem teraz. Nigdy nie ułożyłam sobie życia. To straszne... Może powinnam jej odpisać? Nie jestem pewna, ona mnie nienawidzi.

                                                   *Oczami Mai*

Usiedliśmy oboje na kanapie. Ja i Niall. Wtulałam się w jego tors. Usłyszał odgłos mikrofalówki. Zerwał się uderzając mnie ramieniem w głowę.'
-Uważaj debilu.
-Uważaj na to co mówisz.
Poszedł do kuchni.  Zaczął coś mruczeć, czymś tłuc. Wrócił z dwoma kubkami wypełnionymi kakao. Podał mi kubek.
-Smacznego.
Wzięłam od niego kubek. Spojrzałam na chłopaka przeszywającym wzrokiem.
-No spróbuj wreszcie.
Wzięłam łyka. W cieczy było mnóstwo grudek.
-Coś ty z tym zrobił. Ohyda!
-Oj..

Zrobił smutną minkę.
                  
-Nie pij tego, daj. Sama zrobię a ty chodź i patrz.
Weszliśmy do kuchni.
-Spójrz bierzesz garnek wlewasz do niego mleko. Widzisz?
Pokiwał potakująco głową.
-Podgrzewasz kuchenkę i mieszasz o tym w mleku, żeby się nie przypaliło.  Kiedy się już zagrzeje wlewasz trochę mleka do kubka w którym jest już kako i cukier.
Spojrzałam na Horana. Słuchał uważnie,
-Potem mieszasz to w kubku i wlewasz do garnka. Potem mieszasz gotujesz do końca i wlewasz do kubka. Proste? Proste!
Chwycił kubki i ponownie byliśmy w salonie.
-Obejmij mnie.
Powiedziałam. Irlandczyk zrobił to z uśmiechem na twarzy. Pocałował mnie w czoło. Włączyliśmy telewizor. Chłopak gładził mnie po włosach, przeczesując kolejne kosmyki.
-Myślisz, że dużo się zmieni jak dziecko się już urodzi?
Położył swoje usta na moich.
-Nic. Nasza miłość zawsze pozostanie taka sama. Szalona, dziwna ale przede wszystkim trwała.
-Kocham cię.
-Wiem, ja ciebie też.
Potargał mi włosy.
-Co ty robisz?
-Denerwuje cie hehe.
Zaśmiał się. Poszłam do łazienki rozczesać je. Poczułam ciepły dotyk na moich biodrach. Obrócił mnie. Staliśmy twarzą w twarz. Patrzyliśmy sobie w oczy, jego świeciły uśmiechem. Spojrzał się na moje usta, a następnie zagryzł swoją wargę. Wiedziałam co zamierzał. Pocałował mnie. Odepchnęłam go.
-Twoi rodzice mogą zaraz przyjść.
-Przyjdą na obiad.
-Obiad! Boże na śmierć o nim zapomniałam.
Spojrzał na mnie zdziwiony i oburzony.
-Że-że co?! Zapomniałaś o obiedzie! Nienawidzę cię kobieto!
-W takim razie się wyprowadzam. Adios Baby!
Pokiwałam mu rękom przed twarzom.
-Dobra idź zadzwoń i zamów pizze.
-W tym związku ja muszę robić wszystko. Ty nawet mięśni nie masz.
Chyba przegięłam.
-Czyżby?! Patrz na to!
Pokazał mi swoje "muskuły"
-Dobra przestań bo tylko się poniżasz. Idę zadzwonić.








-Będę ćwiczył. Zobaczysz będą efekty.
-Jakie kotek?
- Najpierw pompki na jednej ręce. No patrz!

-A potem mięśnie pośladków.

Wybuchnęłam śmiechem.


Ode mnie: Mam nadzieję że się podoba chociaż mi nie za bardzo. Wiem rozdziały są jak narazie nudne, ale się staram. Podpowiem że mam zaplanowany rozdział po X Factorze. Bohaterami będą Zayn i Maja, a poboczną Niall. Możecie się domyślać albo bać. Zależy co chcecie buziaki pa!